Szukaj na tym blogu

sobota, 26 lipca 2014

Stefcio

Stefcio trafił do mnie jako 3 tygodniowy kotek. Pewnego dnia mój syn wrócił ze szkoły z malutkim kotkiem. Najpierw byłam zła, tyle razy mówiłam, żadnych więcej kotów. Miałam już kiedyś dwa koty. Mieszkam na wsi, mamy domek, piękną trawkę przed nim i 20 m dalej ulicę. Oba koty straciłam pod kołami aut. Było to wiele lat temu ale od tamtego czasu dzielnie się trzymałam i nie przygarniałam, żadnego kota. Mam dwie świnki morskie, psa ale w domu panował zakaz przynoszenia kotów.
Syn stał ze łzami w oczach i trzymał maleńką biało - czarną kuleczkę na rękach.
- mamo, jak go nie wezmę to go uśpią - prosił
Zgodziłam się. No co miałam zrobić... I tak w naszym domu zamieszkał Stefcio. Tego samego dnia zorganizowałam mu kuwetę i żwirek bentonitowy bo taki miał w swoim byłym domu. Kociątko było malutkie.

 I całkowicie zawładnęło moim sercem. Pierwsza noc była spokojna wystraszony kotek całą przespał ale drugiej nocy zaczęły się problemy, spał w syna pokoju a właściwie skakał wszędzie gdzie zdołał wejść. O 01 w nocy musiałam go zabrać i zamknąć w łazience. Od tamtego czasu kotek tam mieszkał. Zaczęłam uczyć go, że w nocy się śpi. Ok 23 gasiliśmy światła i kot chodził spać bo tak naprawdę koty nie widzą w nocy. Kot aby coś widzieć musi mieć przynajmniej malutkie źródło światła, w całkowitych ciemnościach nie widzi. A jak nie widzi to z nudów idzie spać. Tak nauczyłam Stefcia, że w nocy się śpi. Gdy miał ok 3 miesięcy zaczął już spać ze mną w łóżku. Ok 23 czekał już na mnie na swoim legowisku obok mojej poduszki, budził się ok 5-6 rano. Na początku musiał czuć mój dotyk, potrafił obudzić się w nocy i szukał kontaktu ale jak go przytuliłam zasypiał. Maluch traktował mnie jak swoją matkę, zastąpiłam mu ją. Nie odstępował mnie na krok.Często spał wtulony we mnie i ssał mój szlafrok.
Nie wszystko było takie piękne jak się wydaje. z małym kotkiem jest dużo kłopotu. Straciłam wszystkie rośliny doniczkowe w domu. Firankę po której zjechał pazurkami. No i zaczęły się problemy żołądkowe. Jak był malutki pil mleko i niewiele jadł. Po zwykłym mleku miewał biegunki więc kupowałam mu mleko dla kotów bo nie zawiera laktozy, której koty zazwyczaj nie przyswajają. Z jedzeniem stałych pokarmów też powstał problem. Kupowałam wtedy karmę dla juniora w markecie, reklamowaną "którą twój kot by kupował" i co, znów biegunki. Koleżanka, która mieszka w Wielkiej Brytanii na próbę przywiozła mi karmę, którą sama karmi swojego kota. Była to sucha karma Symply dla kociąt z indykiem. Stefcio polubił karmę i skończyły się problemy z brzuszkiem. Wtedy też odkryłam dlaczego. Przy kontrolnej wizycie u weterynarza powiedziałam o jego problemach z biegunkami i o tej karmie. Okazało się, że mój kotek musi mieć karmę bezglutenową. Po tych doświadczeniach zaczęłam interesować się tym co mój kot je. Zaczęłam analizować skład karmy, pochodzenie mięsa. Przeraziłam się tym co oferują producenci reklamowanych karm. Zaczęłam wybierać dla mojego kota karmy z dużą zawartością mięsa, prawdziwego a nie "składników pochodzenia zwierzęcego" za tym hasłem często kryją się sierść, pióra i wszelkie inne odpady. Dziś mogę powiedzieć, że karmienie Stefcia stało się inspiracją do powstania mojego sklepu. Miesiące doświadczenia z różnymi karmami, żwirkami sprawiły, że poczułam się w tym temacie dobrze. Nie zrażały mnie uwagi znajomych typu:
- chyba Ci odbija, daj temu kotu to co sama jesz, mój kot je resztki po nas i żyje..
- w życiu bym nie wydała tyle kasy na żarcie dla kota.
- karmisz koty lepiej niż dziecko
Wiele słyszałam podobnych opinii.
Znajoma przywoziła mi z zagranicy różne karmy, część była dostępna także w Polsce. Szukałam w internecie producentów i sklepów, patrzyłam gdzie taniej kupić, porównywałam ceny. I nagle zaświtała mi myśl, że przecież mogę zebrać te moje doświadczenia i sama otworzyć swój sklep. Od decyzji do realizacji projektu upłynęły ok 2 miesiące. Znalazłam prawie wszystkie karmy i dobrych dystrybutorów. Część już wprowadziłam na sklep. Okazało się, że firma Symply też zaczyna dystrybucję w Polsce. Znalazłam dostawcę Canagana, Orijena,
Chciałam stworzyć sklep inny od tysięcy w internecie. Sklep ze starannie wybranymi produktami w większości bez zbożowymi.
Chyba odbiegłam od tematu Stefcia ale już się poprawiam i wracam do jego historii. Kotek rósł sobie zdrowo i bez większych problemów. Jedynym kłopotem stało się to, że się nudził sam. Ciągle starał się zwrócić na siebie uwagę, zaczepiał a jak coś było nie po jego myśli był agresywny. Ja nie mogłam poświęcać mu tyle czasu ile oczekiwał i potrzebował i dlatego powstał pomysł, Stefcio musi mieć towarzystwo.
Ale o tym w innym poście.





Brak komentarzy: