Szukaj na tym blogu

wtorek, 15 listopada 2016

Wywiad - Hodowla kotów rasy Korat

Przedstawiam Wam pierwszy artykuł a raczej wywiad z cyklu: "Ludzie i ich niezwykłe pasje związane ze zwierzętami".

W dzisiejszym poście poznacie Ewelinę hodowcę rasowych kotów, Koratów. Jest wiele hodowli i znam wielu hodowców i zapewne zapytacie dlaczego wybrałam akurat tą rasę. Odpowiedź jest prosta. Koraty mnie urzekły. Ich zachowanie, ich wygląd i chyba także to iż to bardzo mało znana i popularna rasa kotów w Polsce.
Kilka słów o rasie.
Koraty pochodzą z Tajlandji, występują wyłącznie w kolorze srebrno-niebieskim.Ich oczy w wieku ok 2 lat zmieniają się na kolor intensywnej zieleni. Koraty osiągają wagę 3 kg i dzięki temu wyglądają ciągle jak małe kociaki, tak też się zachowują. Są bardzo towarzyskie, gadatliwe ale i charakterne. Uwielbiają ruch i życie na "wysokościach". W dotyku są miękkie i delikatne. W zasadzie są pozbawione chorób genetycznych (wyjątkiem jest gangliozydoza ale dzięki bardzo rygorystycznym zasadom prowadzenia hodowli, nie spotyka się już kotów obciążonych tą chorobą) i odporne na wiele typowych chorób kocich.

O rozmowę poprosiłam Ewelinę właścicielkę hodowli Sezerp*PL

1. Jak to się stało, że postanowiłaś prowadzić hodowlę? 


Kot rasy KoratEwelina: Nie planowałam tego. Kiedy zapragnęłam mieć korata, byłam przekonana, że będzie to kot wykastrowany, chciałam jednak brać z nim udział w wystawach.
Nie było łatwo znaleźć kota tej rasy do kupienia. Kiedy zaczęłam się nimi interesować, nie było ich w ogóle w Polsce. Wysłałam mnóstwo maili do zagranicznych hodowli, które znalazłam w Internecie, ale nikt mi nie odpisał. Kiedy pojechałam na wystawę kotów z dachowcem, była tam sędzina z Włoch - Donatella Mastrangelo, która hodowała te koty. Ona dała mi namiary na grupę dyskusyjną, gdzie można było zarejestrować się tylko z polecenia.
Dopiero, gdy tam trafiłam, napisałam o sobie, że szukam korata, napisał do mnie hodowca z Oslo, że sprzeda mi koty, pod 2 warunkami: wezmę dwa i przylecę po nie sama. Oczywiście nie było to dla mnie problemem, więc zabukowałam bilety i czekałam na datę odbioru. W dniu przylotu, kiedy odnaleźliśmy dom hodowcy (był środek nocy), weszliśmy, usiedliśmy i wtedy on zapytał: "Będziesz je hodować?" Odpowiedziałam, że myślałam o tym, ale że nie. Na co usłyszałam "Ty będziesz je hodować". I tak się zaczęło...

2. Dlaczego akurat ta rasa kotów?

Ewelina: Mój kot rasowy miał być niebieski. Bo tego koloru był mój pierwszy dachowiec, który umarł mając rok. Szukałam w Internecie kotów w tym kolorze. Wyskoczyły oczywiście brytyjczyki, kartuzy i rosyjskie. Brytyjczyk był dla mnie "za gruby" i zbyt pospolity, bardzo poważnie myślałam o kartuzie, ale finalnie nie podjęłam decyzji by go mieć. Napisałam też do hodowli kotów rosyjskich, że chciałabym takiego kota, i czy mogłabym przyjechać obejrzeć koty itp. Niestety, dostałam odpowiedź, że obejrzeć koty mogę na wystawie, a do hodowli przyjechać dopiero po kota, co mnie bardzo zraziło. Zobaczyłam korata i przepadłam...

3. Jak wygląda Wasze życie codzienna ze stadem rozbrykanych kotów?

Ewelina: Jest bardzo wesoło. Aktualnie w domu mam 4 koraty - kastratka NW, SP Dongalas Glitne, DSM, jej siostra, kotka hodowlana IC Dongalas Gjevjon, kotka hodowlana NW SC FI*TINY Tina Turner DSM, DVM, córka Gjevjon, dorastająca panienka Gaya Sezerp*PL JW i 2 dachowce - niebieski Tiger i szylkretowa Murziłka. Koty dogadują się w miarę dobrze, oczywiście miewają gorsze i lepsze dni. 
Nigdy nie pozwolą nam się nudzić, zawsze coś wymyślą, żebyśmy mieli zajęcie.
Są niesamowicie towarzyskie, wszystko robią z nami. Są przy nas przy absolutnie każdej czynności i czasem to przeszkadza....
Ale z drugiej strony, jak gdzieś wyjeżdżam, to mi tego strasznie brakuje :) Każde z nich ma kompletnie inny temperament i charakter, ale każde jest tak samo wspaniałe. 
Kot korat
Koraty świetnie dostosowują się do naszego harmonogramu dnia. Śpią z nami aż zadzwoni budzik - rzadko kiedy wstają wcześniej. Kiedy nas nie ma, przesypiają ten czas, budzą się około pół godziny przed naszym przyjściem. Jak wchodzimy do domu, to zaczyna się totalna głupawka. Bieganie, zabawy, skoki. Kiedy łapiemy chwilę oddechu i siadamy wieczorem do komputerów/telewizora - ładują się nam na kolana, pod bluzy i jest czas na tulaski. Przed samym położeniem się spać znów włącza się głupawka. A kiedy gaśnie światło, ładują nam się pod kołdry.

4. Czy hodowla to Twoje jedyne zajęcie czy pracujesz/pracujecie zawodowo?

Ewelina: Zarówno ja jak i mój narzeczony pracujemy zawodowo, hodowla to nasz czas wolny :)

5. Czy bywacie na kocich wystawach?

Ewelina: Tak, jeżdżę z kotami bardzo dużo i często. Koraty uwielbiają nowe miejsca i bycie w centrum zainteresowania.

6. Czy Wasze koty zdobyły jakieś nagrody?

Ewelina: Tak! Nieskromnie powiem, że mnóstwo. Bardzo długo, by zajęło wymieniać wszystkie, ale nie raz wróciliśmy z nagrodą Best of Best z wystawy!

7. Czy ciężko rozstać się z kotem, który odchodzi do nowego domu?

Ewelina: Bardzo. Z każdym. Za każdym razem bardzo to przeżywam. I choć wybieram najlepsze domy, to i tak się martwię. A potem nowy opiekun przysyła zdjęcie wyluzowanego kociaka i zdaje sobie sprawę, że kociak ma w nosie to, że mnie już nie ma bo on ma teraz nowy dom i ważniejsze rzeczy na głowie.

8. Utrzymujecie kontakt z osobami, które kupiły koty?

Ewelina: Tak, mam kontakt ze wszystkimi nowymi opiekunami moich kociąt. Wszyscy stali się naszymi dobrymi znajomymi i bardzo często rozmawiamy ze sobą nie tylko o kotach ;)

9. Czy zapamiętałaś szczególnie, któregoś kota?

Ewelina: Każdy jest szczególny. Bo każdy zrobi podczas bycia u nas coś, za co zostaje szczególnie zapamiętany. Na przykład kociak Cud jako jedyny ze wszystkich kociąt, jakie miałam, mył się tak głośno, że było to słychać przez zamknięte drzwi. Mogłabym wymienić wyjątkowe cechy każdego z kociąt. I nie znajdziemy dwóch takich samych.

10. Opowiesz jakąś anegdotę z kociego życia?

Ewelina: Mieszkamy na wsi, a największy balkon z naszego domu jest idealnie widoczny z głównej drogi. Na wiosnę zeszłego roku w końcu udało mi się znaleźć firmę, która nam ten kawał przestrzeni osiatkowała i tak powstało bezpieczne miejsce na świeżym powietrzu dla kotów.
Wracam któregoś dnia z pracy, a mama mówi:

Mama: Wiesz... Spotkałam sąsiada. Pytał, czy mamy orła.
Ja: Słucham?
Mama: no bo mamy siatkę na balkonie.

Bardzo dziękuję Ewelinie za odpowiedź na moje pytania a Was zachęcam do przyjrzenia się bliżej tej wspaniałej rasie kotów.
 

Brak komentarzy: